Biznes który demotywuje

Biznes który demotywuje

Pomysł na demotywatory przywędrował zza wielkiej wody, gdzie wiszące w firmowych korytarzach obrazy z górnolotną sentencją miały motywować pracowników korporacji. Tam też narodziły się inne obrazki – demotywatory, które były odpowiedzią na słodycz i wyświechtane teksty otaczające pracowników. Ich twórcą była firma Despair. Obserwacje poczynione na amerykańskiej ziemi znalazły swoje odbicie w serwisie Demotywatory.pl, który w 2007 roku założył Mariusz Składanowski. Stworzył prostą stronę internetową, gdzie umieścił galerię demotywatorów oraz prosty generator, z którego mógł korzystać za darmo każdy internauta.

– Polskie Demotywatory.pl są nieco inne, niż amerykański pierwowzór. Na stronie pojawiły się obrazki ilustrujące polską codzienność, rozterki i marzenia młodych ludzi. Użytkownicy dzielili się między sobą linkami do nich i Demotywatory, niczym wirus, rozprzestrzeniły się wśród internautów. Oczywiście nie było tak od początku – mówi Mariusz Składanowski, właściciel strony Demotywatory.pl. – Popularność Demotywatorów zaczęła się na początku 2009 roku. W zasadzie sam nie wiem dlaczego z dnia na dzień liczba odwiedzających zaczęła tak szybko rosnąć. Dziś Demotywatory.pl odwiedza codziennie ok. 1 min osób.

Zarabiaj na popularności

W ślad za rosnącą popularnością serwisu przyszły całkiem spore wpływy z reklam. Najpierw były to pieniądze z treści umieszczanych na stronie przez wyszukiwarki internetowe, ale później pojawili się również pierwsi chętni do reklamowania swoich dóbr właśnie na stronie Demotywatory.pl. Autopromocja nie wymaga praktycznie żadnych nakładów finansowych i daje olbrzymie możliwości przyciągnięcia internautów do innych serwisów, a przecież każdy klik to mniejsze lub większe pieniądze.

– Na reklamach umieszczonych na stronie przez Google może zarabiać każdy, nawet właściciel strony, którą odwiedza niewielu internautów. Oczywiście, wówczas przychody są niewielkie, ale to przecież dopiero pierwszy krok. Właśnie tak wyglądały nasze początki – wspomina Mariusz Składanowski. -Na lepsze kieszonkowe można zarobić gdy miesięcznie nasza strona ma kilka milionów odsłon. Oczywiście można zdecydować się na promocję witryny w popularnych wyszukiwarkach, ale koszty takich poczynań są nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do efektów, jakie przynoszą.

Składanowski wielokrotnie otrzymywał propozycję sprzedaży udziałów w swoich serwisach, jednak żadna z nich nie spotkała się z jego aprobatą. Dalsze inwestycje mają być finansowane z własnych środków.

– Kiedy Demotywatory.pl zyskały sporą publiczność, zdecydowaliśmy się skorzystać z usług zewnętrznej firmy, która zajmuje się sprzedażą reklam na naszych stronach. Sprzedajemy także gadżety z demotywatorami, ale są to niewielkie wpływy, które przynoszą zysk wyłącznie producentom, a dla nas są raczej sposobem na zbliżenie się do fanów – wymienia źródła finansowania serwisów.

Najtrudniejszy pierwszy krok

Demotywatory.pl rozpoczęły prawdziwą obrazkową rewolucję. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać kolejne witryny z mniej lub bardziej udanymi obrazkami, które miały zachęcać do działania, komentować rzeczywistość bądź utyskiwać na wszechobecną niesprawiedliwość. Niektóre z nich to „krewni” demotywatorów, którymi również zarządza firma Mariusza Składanowskiego. Należą do niego m.in. serwisy: Kotburger. pl, Komixxy.pl, StudentPotrafi.pl czy JoeMonster.org, który jest pierworodnym dzieckiem Składanowskiego.

Finanse

Finanse

– Kolejne serwisy powstawały w sposób naturalny. Po prostu na demotywatorach jakiś temat był wyjątkowo często chwilę później pojawia się on na kilku kolejnych stronach. Oczywiście, inspiracje czerpane są z różnych źródeł, bardzo często są to zagraniczne serwisy z podobnymi rysunkami, wszak internet nie ma granic, a pewne treści są uniwersalne – wyjaśnia Składanowski.

O sukcesie Demotywatorow.pl zadecydowała przede wszystkim unikalna treść. Ten serwis jest tworzony wyłącznie przez internautów. To oni tworzą obrazki i swoimi głosami decydują, czy z „Poczekalni” wyjdą na „Główną”, gdzie będą mogły liczyć na uwagę miliona odwiedzających. Ważne jest jeszcze dopasowanie tej treści do potrzeb chwili i charakteru danego narodu.

– Polacy pokochali obrazki z prostym i krótkim podpisem, ale już Rosjanie wolą dłuższy artykuł, który jest komentarzem do kilku śmiesznych obrazków, a więc serwisy w stylu JoeMonster.org. Poza tym zmieniają się też same demotywatory, które coraz częściej zawierają film lub kilka obrazków – tłumaczy właściciel serwisu Demotywatory.pl.

Humorzasty internauta

Internauci to osoby bardzo wybredne, które szybko się nudzą i cały czas szukają nowości. Taka postawa to z jednej strony gwarancja ciągłego rozwoju treści zamieszczanych w sieci, ale jest to również zagrożenie, bo olbrzymia

popularność jednej witryny może się skończyć praktycznie z dnia na dzień, jeśli tylko pojawi się silna konkurencja. Największym rywalem Demotywatorow.pl jest serwis Kwejk.pl, ale podobne serwisy stworzyły również wielkie koncerny mediowe.

Zagrożeniem dla Demotywatorów jest również Facebook. Serwis Marka Zuckerberga oczywiście odsyła odwiedzających do promowanego obrazka, ale internauta szybko wraca, skąd przyszedł, a więc na Facebook.

– Ludzie są bardzo związani z Facebookiem. Zamiast wchodzić na konkretne strony, patrzą na promowane treści i czytają jedynie to, co wzbudza ich zainteresowanie. Nie spędzają już tyle czasu na pojedynczych stronach, bo wszystko, co istotne, mają w jednym miejscu – twierdzi Składanowski.

Mimo zachodzących zmian Demotywatory.pl nadal cieszą się niesłabnącą popularnością wśród Polaków. Nad tym, żeby mieli co oglądać, czuwa ok. 20-osobowa załoga składająca się z informatyków, techników, marketingowców oraz moderatorów i redaktorów. Nie można też zapomnieć o najważniejszym członku tej załogi – milionach internautów, którzy tworzą własne demotywatory oraz oceniają prace innych.

Magdalena Krocz

Facebook Comments

Artykuły użytkownika

Najnowsze

Najczęściej komentowane

Facebook Comments